Pewien gawron był wielkim hulaką,
I wyznawał filozofię taką,
Że jest wolny i nie chce mieć żony,
Do żeniaczki wprost nie jest stworzony….
Że majątek miał gawron niemały,
To się panny o niego starały,
I o względy jego walczyły,
Lecz on dla nich był tylko miły…
Gdy się o tym zwiedziała wrona,
Rzekła: Jestem dla niego stworzona,
Tylko we mnie się gawron zakocha,
Innym powie na zawsze – wynocha!
Dostrzegając w gawronie frajera,
Umówiła się wnet do fryzjera,
Na różowo pióra ubarwiła,
Tak na randkę się w parku stawiła…
Gawron w zachwyt wpadł oniemiały,
Wybałuszył na wronę gały,
I wyszeptał: Ach, powiedz mi wrono,
Że chcesz zostać na zawsze mą żoną !
To dla ciebie me serce pika,
Lećmy prędko do Pana Słowika,
Niech nam ślubu pilnie udzieli,
Byśmy w szczęściu na zawsze tonęli…
Jak powiedział, tak rychło zrobili,
Gdy dwóch świadków już umówili,
Ślub się odbył, a na weselu,
Zacnych gości bawiło się wielu.
Po miesiącu ktoś spotkał gawrona,
Źle wyglądał… Co słychać, gdzie żona?
Biedak piór prawie był pozbawiony,
Jak wyjaśnił, za sprawą wrony…
- Oskubała mnie bez litości…
Jęknął gawron w bezsilnej złości.
Gdy różowe ktoś pióra nosi,
Nic dobrego to nie przynosi…;-)
Inne wiersze o ptakach: