Anita Anita
66
BLOG

Mój 1 maja 2004 roku

Anita Anita Polityka Obserwuj notkę 30
Pamiętam swoje emocje związane z wejściem Polski do Unii Europejskiej. Coś, co kiedyś było tylko nierealnym marzeniem stało się naraz faktem, w który trudno mi było do końca uwierzyć. Bardzo żałowałam, że moi Rodzice nie mogli być tego świadkami, że nie dożyli tej niezwykłej chwili. Z pewnością podzieliliby mój entuzjazm i cieszyliby się z tej nowej szansy dla Polski.

Chłonęłam w TV transmitowane uroczystości z poczuciem, że kolejny już raz w ostatnich latach staję się świadkiem historycznej chwili, a jednocześnie czułam, że bardzo to zmieni Polskę, że stanie się mniej zapyziała i zacznie odrabiać stopniowo cywilizacyjne zacofanie względem innych krajów Europy.

 

Cały dzień czułam niezwykłe podniecenie i zastanawiałam się, jak to będzie następnego dnia już w Unii Europejskiej, jak będzie wyglądać Polska za rok, za dwa, za 10 lat...

 

Czułam jednocześnie niedosyt, że jakoś sama nie włączyłam się w uroczystość, że niczym specjalnym nie podkreśliłam tego dnia, a chciałam, żeby zapadł mi on w pamięć na lata.

 

Gdzieś, może ok. godziny 22-ej nie wytrzymałam i zadzwoniłam do zaprzyjaźnionych sąsiadów z piętra, zapraszając ich do siebie na wieczór i uroczyste wywieszenie europejskiej flagi (niedużej) na balkonie, w którą zaopatrzyłam się dość przypadkowo kilka dni wcześniej. Zaraz potem uznaliśmy, że jest nas stanowczo za mało, więc obdzwoniliśmy jeszcze kilku innych również zaprzyjaźnionych sąsiadów (mieszkałam wtedy w niewielkiej kamienicy w Centrum Warszawy), których przekonaliśmy do tego, że w takiej chwili kładzenie się spać przed północą byłoby absolutnie niewłaściwe, oczywiście z historycznego punktu widzenia... ;)

 

Każdy przyniósł coś, co miał w domu do przegryzienia i wypicia, a ja wyciągnęłam szampana, który czekał na inną okazję. I tak w podniosłym nastroju, ale jednocześnie w niezwykle miłej atmosferze, uczestnicząc w spontanicznie zorganizowanej imprezie „ku czci" wejścia Polski do UE doczekaliśmy północy i umocowaliśmy na balkonie niebieską flagę z żółtymi gwiazdkami, a nawet odśpiewaliśmy Odę do radości. Snuliśmy rozważania o tym jak Polska będzie się teraz zmieniać, jak to zmieni życie każdego z nas, jak nas tam przyjmą i jak będą postrzegać odtąd Polaków w świecie.

 

Rozchodząc się ok. 4-ej nad ranem mieliśmy wspaniałe nastroje i poczucie spełnienia ważnego obowiązku, a jednocześnie spędzenia przyjemnych chwil wśród ludzi o podobnych poglądach, oczekiwaniach co do przyszłości i nadziejach.

 

Dzisiaj już tam nie mieszkam, z kilkoma dawnymi sąsiadami utrzymuję jednak kontakty i nieraz już wspominali to spotkanie u mnie, tego szampana, flagę i wspólne odśpiewanie hymnu UE. Mówili, że dobrze zrobiłam, że nie pozwoliłam im wtedy pójść spokojnie spać, że zaraziłam ich swoim trochę szalonym entuzjazmem. Mają teraz co opowiadać swoim podrośniętym już dzieciom.

 

A ja mogłam o tym Wam napisać.

 

 
Anita
O mnie Anita

e-MAIL                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                  

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka